wtorek, 28 czerwca 2011

Motywacja.

I tak zawsze na początku musi być motywacja. Najlepiej przez duże "M". I najlepiej jeszcze taka bardzo rozciągnięta w czasie, który pozwoli nam bezboleśnie, a wręcz nawet z przyjemnością przekształcić się w nawyk, zwyczaj. Ale w taki zwyczaj, któremu nie możemy pozwolić przekształcić się w rutynę, bo wtedy cała wcześniejsza praca może pójść na marne.
Wiele osób mobilizuje się na chwilę. Często słyszę: "Tak chciałbym/abym schudnąć", "Zacząć uprawiać sport", "Zacząć się zdrowiej odżywiać". I zawsze dalej słychać jakieś "ale": brak czasu, za dużo pracy, dzieci, brzydka pogoda, zbyt gorąco, brak funduszy. A ja na to: "Złej baletnicy i rąbek przy spódnicy przeszkadza". To wszystko wymówki, które wynikają z braku motywacji.
Pamiętam jak ja sama tak kiedyś robiłam. Chciałam zacząć chodzić na siłownię, ale a to butów nie miałam odpowiednich, a to stroju, a to czasu itd., ale gdy w końcu niemal siłą zaciągnięta na moją pierwszą siłownię w końcu z niej wróciłam do domu, to już od progu krzyknęłam do mojego męża: "Zakochałam się!". To była faktycznie miłość od pierwszego...ćwiczenia, która trwa już od wielu lat, aż po dziś dzień. Więc motywujemy się i zabieramy do zmieniania naszego życia na zdrowsze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz